Jeszcze nie jubileusz, ale zawsze wielka frajda: Siestowa Czternastka!
Dwie wypieszczone płyty i w bonusie maleńki album fotograficzny z feministycznym przesłaniem. Nowa Siesta ma zapożyczony od Bryana Ferry tytuł: Boys & Girls. Istotnie: pierwsza płyta, kolejna z cyklu Stare Radio, przynosi dawne bluesy i ballady arcymistrzów gatunku. W tle, wpół oficjalnie, brzmią najwięksi saksofoniści wszech czasów. Płyta dla tych mężczyzn, którzy nie boją się przyznać do chwil słabości, którzy nie lękają się wzruszeń. Kolejna w siestowej kolekcji godzina muzyki stworzonej do miłości. Lub samotnego wieczorku z kieliszkiem stosownego burgunda.
A część kobieca? To współczesne, śmiałe, wściekle zdolne dziewczyny, które zgodziły się ułożyć dla nas tradycyjne już siestowe tryptyki: soulowy, noir, czy tryptyk coverów. Są dwa utwory powstałe specjalnie dla Siesty, za co do stóp padam księżniczce fado Fabii Rebordao i świetnej debiutującej piosenkopisarce o zmysłowym kontralcie, Oli Jas. Choć znane z naszych radiowych spotkań, na płycie debiutują też Lisa, Holly, Kandace, China, Madeleine, Raphaele, Sandra, Indra, czy rewelacyjna Lucibela, którą usłyszymy na naszym gdańskim święcie muzyki szczęśliwej, 27 kwietnia!
Wiele pań na Czternastce pojawia się po raz pierwszy, ale czy ktoś uwierzy, że wśród nich jest, wątpliwa debiutantka, Diana Krall? Pamiętam, siedzieliśmy w jednej z piwnicznych izb warszawskiej Starówki jesienią 1997 roku, była po swoim pierwszym polskim koncercie, nawiasem mówiąc w trójkowym studiu i to się po prostu czuło, tę przyszłą wielkość, tę legendę. Cieszę się, że zgodziła się wpaść na tę płytę. Może z sentymentu do naszego dziwnego kraju. Przecież w domu gra na fortepianie Paderewskiego.
To było najpiękniejsze lato mojego życia. Nie żeby od razu czas metafizycznych uniesień. Po prostu pięć miesięcy nieprzerwanego światła. Coś podobnego nie zdarzyło się od pół wieku. Wierzę, że ta płyta poniesie tę jasność dalej, na nieuchronne dni mroku. Że pozwoli Wam przetrwać do wiosny, aż do kolejnego Siesta Festivalu! A wcześniej, jeśli kto stęskniony, widzimy się na koncertach bajecznej Fabii, już w październiku.
Dziękuję i do zobaczenia.
Aha! I nie przeoczcie tej jesieni tego, co „Ulotne”.
Tymczasem.
Marcin