Wiosną 1999 roku, w powszechnym zaaferowaniu milenijnym przełomem, zamierzałem i ja zmienić coś w naszym życiu. Jako kowboj z natury postanowiłem kupić ziemię i osiedlić się na rancho. Nie wiedzieć czemu, szukałem go na podmokłych bagniskach i rozlewiskach Biebrzy. Piękne to tereny, ale wciąż nie miałem wrażenia, że „to moje miejsce na ziemi“.
Jedyne, co pozostało z tamtego marzenia to owa piosenka. Mam wrażenie, że w całej historii Wszechświata została zagrana tylko jeden raz, na żywo w studiu, kiedy szczęśliwie udało nam się wcisnąć czerwony guzik: record.
BOSA (1999)
słowa i muzyka: Marcin Kydryński
Świt, kropelki snu drżą we mgle.
Ślad stopy na mchu
Lekkiej, bosej.
Chłód rysuje już sieć na szkle.
Zmierzch szyje tu z chmur płaszcz dla sosen.
To jest moje miejsce na ziemi.
Tu mój czas niech trwa wiecznie.
Świt z wierzbowych dróg zbiera szron:
Ślad minionych tu wszystkich wiosen
Chłód czerwieni już twarze słońc.
Zmierzch na sierści psów gna we wrzosy.
To jest moje miejsce na ziemi
Tu mój czas niech trwa wiecznie
Świt płonie znad łąk
Niosąc mi zmierzch do moich rąk.
Czekam w oknie
Chcę już nigdy nie liczyć dni
Chcę przez chwilę być
Samym wzrokiem
To jest moje miejsce na ziemi
Tu mój czas niech trwa wiecznie