„…Pewnego dnia wsiedliśmy z przyjacielem do samolotu lecącego na południe. Wylądowaliśmy w Kairze. Niespełna pół roku później, na żółtych skałach Przylądka Dobrej Nadziei, odetchnęliśmy patrząc po raz pierwszy wstecz z wyraźną ulgą. Mieliśmy za sobą z górą piętnaście tysięcy kilometrów afrykańskich dróg, kilka efektownych tropikalnych chorób, parę załamań, niezliczona ilość zwątpień i w głowach zielono od pięknego dzikiego kontynentu.”
Zapis tej podróży tworzy niemal namacalny pulsujący życiem obraz dzisiejszej Afryki, z jej barwami, zapachami, muzyką… Chłonący zmysłowe doznania autor nie pozostaje też obojętny na urodę czarnych kobiet. Refleksyjna, a zarazem anegdotyczna proza unosi czytelnika niczym nurt rzeki.